Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych najczęściej piją singielki, poniżej 30. roku życia, studiujące i mieszkające w dużych miastach. Czy taki jest obraz współczesnej alkoholiczki?
Unikałbym takich słów, jak „alkoholiczka” czy „alkoholizm” ze względu na ich pejoratywne zabarwienie. Dziś zastępuje się je już określeniami „osoba uzależniona” i „choroba alkoholowa”. Natomiast daleki jestem od jakiegokolwiek generalizowania. Aby uzależnić się poniżej 30. roku życia, trzeba pić dość destrukcyjnie. Organizm jest jeszcze młody i silny, więc do uzależnienia w swojej fizycznej postaci dochodzi często później. W przypadku młodszych osób możemy dywagować pomiędzy piciem ryzykowanym a szkodliwym, które występują na krótko przed uzależnieniem.
Dziś już nikogo nie dziwi widok młodych kobiet, które regularnie piją we własnym gronie. Spotyka się kilka dziewczyn i idą na piwo lub wino, tak jak kiedyś robili to głównie faceci. Czy to też jest już „ryzykowne” zachowanie?
Zbyt częste ponadnormatywne picie zawsze może stać się przyczynkiem do pojawienia się problemu. Należy jednak pamiętać, że różne osoby posiadają różną tolerancję na alkohol. Ta sama ilość i ta sama częstotliwość spowoduje u jednej osoby pojawienie się uzależnienia, a u drugiej będzie do tego bardzo daleko. Ale w tym przypadku mamy jedną prawidłowość różniącą kobiety od mężczyzn: u kobiet dochodzi do tego znacznie szybciej!
To jednak pijący facet kojarzy nam się z głośnym awanturnikiem. Natomiast alkoholizm kobiet często nazywany jest dyskretnym, a nawet eleganckim… Czy może granica się już zatarła?
Styl picia kobiecego znacznie różni się od picia mężczyzn, jeśli jednak mówimy o zacieraniu się granic, zastanowiłbym się, w którą stronę ulega to zatarcie. Awanturnik to stereotypowy, ale znacznie odbiegający od realiów obraz uzależnionego. Choroba alkoholowa jest bardzo demokratyczna. Potocznie mówimy, że to choroba „od portiera do premiera”. Dotyka wszystkich, bez względu na wiek, wykształcenie, płeć czy status społeczny. Wiele osób uzależnionych to osoby na stanowiskach. Piją w samotności, we własnym domu, wieczorami i mało kto ze znajomych, a nawet najbliższej rodziny podejrzewa ich o uzależnienie. Taki model picia bliski jest właśnie tzw. alkoholizmowi kobiecemu.
Kobiecie chyba jednak łatwiej ukryć oznaki choroby? Makijaż, by zatuszować podkrążone oczy, perfumy, by zamaskować zapach alkoholu…
Skupił się pan na zewnętrznych objawach i oznakach nadużywania alkoholu. Mężczyźni także używają wód toaletowych, a nawet fluidów, kremów i całej gamy kobiecych kosmetyków. Ale to są tylko oznaki dnia następnego. Nadużywanie alkoholu powoduje znacznie więcej daleko idących szkód. Uzależnioną zdradzają emocje, stany depresyjne, niezałatwione, zapomniane sprawy, ogólny życiowy chaos, podejmowanie bardzo nieodpowiedzialnych decyzji i kłamstwa.
Czy to prawda, że kobiety pijące w ukryciu często unikają przyjęć i w towarzystwie udają abstynentki?
Często tak bywa. Mają świadomość braku, a właściwie upośledzenia kontroli. Boją się, że mogą posunąć się za daleko, dlatego w towarzystwie piją bardzo mało lub wcale. Często niepicie na imprezach, czy nawet ich unikanie, związane jest z czasowym odstawieniem alkoholu, np. po przebytych wcześniej przejściach. Chociaż takie „umartwianie się” ma swoje konsekwencje. Na takiej „suchej” imprezie dochodzi do pojawienia się dużego dyskomfortu i myśli: „jestem gorsza”, „inni piją, a ja nie mogę”, „wypiłabym, ale boję się przegiąć”. Potem to tylko kwestia czasu, kiedy taka impreza zostanie „odpracowana”. Często z bardzo dużą nawiązką.
A jakie są powody, dla których kobiety sięgają po alkohol? Oczywiście poza względami towarzyskimi. Wyczytałem, że przyczyną problemu może być trauma, stres, samotność, a nawet syndrom opuszczonego gniazda…
Każdy jest inny i każdy niesie swoją historię. Nie znalazłbym pacjentki, która wskazałaby na występowanie tylko jednego z wyżej wymienionych powodów, a wiele z nich wzbogaciłoby ten zestaw o kolejne. Opuszczone gniazdo może stanowić element traumy, samotność zawsze jest dobrym wyzwalaczem, poczucie pustki, osamotnienia, niezrozumienia, kłopoty w pracy, relacjach partnerskich, koleżeńskich… Listy potencjalnych powodów i zagrożeń nie byłoby końca.
To może zapytam o jeden konkretny. Podobno sporo kobiet uzależnia się próbując dorównać w piciu uzależnionym już partnerom?
To prawda. Część kobiet wierzy, że jak będą piły razem z mężami, to pozwoli im to w pewien sposób kontrolować ich picie. Że pozwoli to im zatrzymać ich w domach i tym samym zachować umiar. To taki desperacki krok, który nie rozwiązuje problemu, a może prowadzić do współuzależnienia. Ale zdarza się też, że para pije ze sobą po prostu dla przyjemności. I nagle okazuje się, że pan może przestać pić i wszystko jest w porządku, a pani zostaje z problemem. Znam taki przypadek i to nie żaden margines, tylko ludzie na wysokich stanowiskach.
Kto w takich przypadkach częściej sięga po pomoc? Kto chętniej zgłasza się do terapeutów?
Pracuję w trzech ośrodkach – dwóch świadczących usługi medyczne w ramach kontraktów z NFZ i jednym prywatnym. W ośrodkach NFZ-etowych kobiety stanowią ok. 25 proc. wszystkich pacjentów, a w tym trzecim około 40 proc. Można powiedzieć, że jest ich bardzo dużo, choć trudno na tej podstawie wyciągać wnioski, bo fakt uzależnienia a korzystanie z pomocy to dwie bardzo różne sprawy.
Popularna opinia głosi, że jak mężczyzna ma problem z alkoholem, może liczyć na wsparcie partnerki, a gdy to kobieta walczy z nałogiem, najbliżsi często się od niej odwracają. Czy coś takiego zaobserwował Pan wśród swoich pacjentów?
W moim ośrodku nie zauważam tego trendu. Są przypadki braku wsparcia u najbliższych, są też przypadki nadopiekuńczości, ale występują one zarówno po stronie mężczyzn i kobiet. Myślę natomiast, że takie pojmowanie może wynikać z faktu, że partnerzy często nie rozumieją problemu. Wydaje im się, że jeśli partnerka „chciałaby nie pić, to mogłaby to zrobić, a jeśli pije nadal, to znaczy: nie chce przestać”. Traktują to niestety nie jako chorobę, a wybór, złą wolę, i na tym tle dochodzi do spięć i braku wsparcia. Bierze się to z niezrozumienia istoty choroby.
Słyszałem też, że czasem mężom wygodniej jest mieć w domu uzależnioną. Bo bardziej potulna, łatwiej nią manipulować… Naprawdę są takie przypadki?
Niestety, naprawdę tak jest, choć rzadko jakikolwiek mężczyzna się do tego przyzna. Ta zależność bywa też odwrotna. Znam nawet przypadek, w którym to pracodawca pozwala, a nawet prowokuje czasowe zapijanie mojego pacjenta. Dzieje się tak dlatego, że nad osobą uzależnioną mamy pewną władzę. Taki człowiek bardzo często działa w poczuciu winy, ma zaniżone poczucie wartości, można go bardziej wykorzystać. Wówczas jest bardziej posłuszny, godzi się na więcej. A kiedy dłużej nie pije, zaczyna mieć własne zdanie, nie daje sobie w „kaszę dmuchać” i dochodzi do konfliktów. Podświadomie druga strona zaczyna robić zabiegi powodujące zapicie i „sielanka” zaczyna się od początku.
Aż 30 proc. Polek przyznaje, że piło alkohol w ciąży. A czy uzależnionym świadomość, że spodziewają się dziecka, pomaga „zebrać się w sobie”, czy wręcz przeciwnie, stwarza kolejny „powód do zmartwień” i picia?
W mojej praktyce spotkałem dużo kobiet, które na czas ciąży potrafiły wyłączyć, odstawić picie. Jednak okresy niepicia, posty, przyrzeczenia, miesiące trzeźwości wcale nie świadczą o braku problemu. Niestety, potrafią go nawet spotęgować. Kobieta po ciąży, niepijąca jeszcze np. przez okres karmienia piersią, wyprodukuje w sobie fałszywe przekonanie: „Co ze mnie za alkoholiczka, skoro pokazałam, że rok potrafię nie pić?”. I podobnie jak po „suchej imprezie” teraz po „suchym roku” dochodzi do picia z nawiązką.
Czy chory musi więc przestać pić całkowicie, czy jednak może nauczyć się kontrolować swój nałóg?
To temat rzeka. Ostatnio jest zauważalny trend dotyczący powrotu do tzw. picia kontrolowanego, stawiający na redukcję szkód. U niektórych pacjentów się sprawdzi, a u innych takie próby spowodują więcej szkody niż pożytku. Całkowita abstynencja daje pewne poczucie wolności, a kontrola picia, jeśli utraciło się jej naturalne mechanizmy, związana zawsze będzie z pewnymi ograniczeniami. Warto dodać, że wiele z programów ograniczania picia i tak docelowo zmierza do trwałej abstynencji, bo tak naprawdę jest to dla osoby z problemami najlepsze rozwiązanie. Ale zanim dojdzie do zgody na nie, musi nastąpić wiele zmian w myśleniu. Ciężko byłoby np. kobiecie przed trzydziestką, na stanowisku, zaproponować od razu wizję niepicia do końca życia, bo zwyczajnie ucieknie z terapii. Programy ograniczające pomogą jej się za to przygotować do tej abstynencji.
Z powodu nadużywania alkoholu umiera czterokrotnie więcej kobiet niż mężczyzn. Trudniejsze jest także leczenie samego uzależnienia. Czy w takim razie terapia różni się czymś ze względu na płeć?
Indywidualizm problemu narzuca indywidualne podejście do każdego pacjenta. Jednak z kobietami sesje psychoterapeutyczne wyglądają nieco inaczej. Mamy do czynienia z osobami bardziej wrażliwymi, emocjonalnymi, delikatnymi. U mężczyzn często proces zdrowienia przebiega prościej, przejrzyściej, łatwiej. Na drodze do trzeźwości u kobiet więcej jest ślepych uliczek, zaułków, skrzyżowań i rond. Jednak gdy już trafią na tę właściwą drogę, może się okazać, że jest ona mniej wyboista niż u mężczyzny, co często pokazuje praktyka.
Źródło: expressbydgoski.pl