Tomasz Wachowiak

Psychoterapeuta, specjalista psychoterapii, autor.

Dlaczego nie Esperal?

Osoby chcące poradzić sobie z problemem alkoholowym często złudnie wierzą w „uzdrawiającą moc” słynnego specyfiku o nazwie „esperal” wszywanego podskórnie najczęściej w udo pacjenta lub nieraz lżejszej jego postaci „anticolu” przyjmowanego doustnie. W jednym i drugim przypadku substancją czynną „leku” jest disulfiram – C10H20N2S4 – Inhibitor dehydrogenazy aldehydowej, przekształcającej aldehyd octowy (główny metabolit alkoholu etylowego) do kwasu octowego. W przypadku spożycia alkoholu w czasie „leczenia” dochodzi do znacznego wzrostu stężenia aldehydu octowego w organizmie i wystąpienia objawów zatrucia, takich jak: nudności, wymioty, tachykardia, niedociśnienie, zawroty głowy, nagłe zaczerwienienie twarzy z uczuciem gorąca. To działanie aldehydu – ale zaraz potem wkracza do akcji kwas octowy będący „produktem” specyfiku i będący bardzo silną, wręcz zabójczą dla organizmu ludzkiego trucizną. A teraz troszkę bardziej po polsku.

Po wypiciu alkoholu jest on metabolizowany do postaci aldehydu octowego C2H4O (silna trucizna). Przy wypiciu mniejszej ilości alkoholu jest on metabolizowany do takiej ilości, z którą organizm sobie poradzi i nie jest odczuwane jego negatywne oddziaływanie na organizm. Przy większej ilości ten aldehyd powoduje zespół odstawienny, czyli tzw. kaca w tym. m.in nudności, wymioty, suchość i wszelkie inne niemiłe objawy zależne od ilości wypitego alkoholu, tolerancji pacjenta na alkohol, płci, wieku, ogólnego stanu i wielu innych czynników indywidualizujących objawy. Kto pił, kto przesadzał z piciem doskonale zna negatywne oddziaływanie aldehydu na nasze zdrowie. Zatem sam aldehyd octowy jest dla nas zabójczy. A to dopiero początek „przygody”, gdyż do akcji jeszcze nie wkroczył disulfiram. A ten z kolei w zetknięciu z aldehydem octowym (silną trucizną) przetwarza ją w kwas octowy CH3COOH – bardzo silną, wręcz zabójczą truciznę. Zatem na własną rękę i na własną odpowiedzialność możemy pozwolić się „zabić”. W świecie terapeutycznym „leczenie” disulfiramem znajduje bardzo niechlubne miejsce i jest absolutnie niezalecane. W wyniku obserwacji i badań okazuję się nie tylko nieskuteczne, co wręcz szkodliwe. Pacjent, który przyjmuje specyfik jest „zamrożony” na oddziaływanie terapeutyczne, gdyż tak naprawdę nie pije z powodu strachu o własne życie i zdrowie. W najlepszym przypadku tzw. „zaszycie” powoduje odłożenie i zarazem spotęgowanie problemu na przyszłość. Pacjent straszony konsekwencji zdrowotnymi bądź nawet śmiercią cierpi nie pijąc i tak naprawdę czeka kiedy ów specyfik przestanie działać. Jak tylko to następuje picie wraca ze zdwojoną siła. Z jednej strony chce się nadrobić „stracony” czas. W pojęciu często powtarzanym przez pacjentów „ja nie piłem inni pili” zawiera się żal, poczucie gorszości, straty – więc teraz to nadrobię, napiję się więcej, bo przecież długo nie piłem. Ale z drugiej strony – jeśli kiedykolwiek podjąłem decyzję o niepiciu i „zaszyciu” przyznałem się przed sobą do problemu i wiem, że ten problem wróci. Ale zanim podejmę powtórną decyzję to jeszcze wcześniej się napiję na zapas – bo znowu będzie czas, że „„ja nie będę pił, a inni będą pili”. I tak naprawdę pomiędzy wszyciami dochodzi do bardzo poważnych tzw. „zapić” Żadna „terapia” oparta na strachu nie działa, jest nieskuteczna. Pozostaje jeszcze kwestia autentyczności specyfiku jakie są oferowane przez przeróżne dziwne gabinety i instytucje. Rzadko, który z nich zaryzykuje wszycie tego prawdziwego „esperalu”. Najczęściej są to niegroźne dla zdrowia składniki, witaminy i taki „lek” jest zwyczajnym placebo. Można wtedy wyczytać w Internecie opowieści herosów zapijających esperal i dzielących się magicznymi metodami pozwalającymi to uczynić bezpieczny sposób. Jak się okazuje ponad 90% oferowanych „wszywek” nie jest esperalem. Wystarczy poprosić „wszywającego” lekarza o opakowanie i prośbę otwarci a go przy nas i możemy spotkać się z dużą konsternacją. Niezależnie jednak czy decydujemy się na okaleczenie i trwałą bliznę do końca życia poprzez przyjęcie prawdziwego środka czy placebo ich działanie jest żadne – to lepsza opcja, a częściej nawet szkodliwe z psychologicznego punktu widzenia. Pacjenci, którzy przebywali w miejscach odosobnienia znacznie dłużej niż działa esperal (np. 5 letni wyrok pozbawienia wolności) wracają do picia z taką samą, a nawet większą intensywnością niż przed „odsiadką”.

Tylko ten przykład pokazuje, że przerwa w piciu nie powoduje żadnych pozytywnych zmian. Problem tkwi w psychice, rozumieniu problemu, ułożeniu sobie na nowo życia, umiejętnym zastąpieniu nałogowych zachowań ich asertywnymi formami, zrozumieniu i rozbrojeniu psychologicznych mechanizmów uzależnienia. Żadna wymuszona przerwa w piciu tego nie zapewni.

Artykuł omawia kontrowersje związane z stosowaniem esperalu jako metody leczenia alkoholizmu. Zdaniem autora, specyfik ten, zawierający disulfiram, może być nie tylko nieskuteczny, ale wręcz szkodliwy dla pacjenta.

Działanie disulfiramu polega na blokowaniu enzymu odpowiedzialnego za metabolizm aldehydu octowego, co prowadzi do powstania silnej trucizny – kwasu octowego. Skutki spożycia alkoholu podczas stosowania esperalu mogą być bardzo niebezpieczne dla zdrowia pacjenta.

Ponadto terapia oparta na strachu przed konsekwencjami picia alkoholu jest nieskuteczna. Pacjenci, którzy poddają się leczeniu esperalem, często wracają do picia z jeszcze większą intensywnością po zakończeniu terapii.

Zwrócono uwagę na problem autentyczności preparatów oferowanych jako esperal. Często są to placebo, które nie mają żadnego działania terapeutycznego. W rezultacie, decyzja o stosowaniu esperalu może prowadzić do trwałych blizn psychicznych u pacjenta.

Podsumowując, artykuł kwestionuje skuteczność i bezpieczeństwo stosowania esperalu w leczeniu alkoholizmu. Zamiast polegać na takich metodach, zaleca się zrozumienie problemu uzależnienia, pracę nad psychiką i zmianę nawyków, jako bardziej skuteczne podejście do walki z alkoholizmem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *